Dzisiaj byłam uśpić mojego czteromiesięcznego, chorego na porażenie mózgowe kota. Podobno, tak twierdzi vet, porażenie nastąpiło wskutek niedotlenienia mózgu powstałego podczas przedłużającego się porodu naszej kotki. Jego skutki były nieuchronne i przy moich 2 psiakach prowadziły do tragicznej śmierci kici. Kotek najpierw dostał "głupiego jasia", później dosercowy zastrzyk z trucizną. Spał smaczniutko, a jego małe serduszko przestało bić. Straszne ale cudowne zarazem. Był chory, cierpiał coraz bardziej....Tak sobie myślę, dlaczego my jako istoty wyższego rzędu nie mamy takiego wyboru. Świadomi, wykształceni nie możemy zdecydować o własnym losie. Gdy czasem wiemy ze śmierć nadchodzi nieubłaganie, zanim przyjdzie musimy przebrnąć przez nieludzkie męczarnie. Czy to czyni nas bardziej człowiekiem??? Mam ogromne wątpliwości. Owszem, cierpienie jest nierozerwalną częścią naszego jestestwa, i wtedy gdy jest jakaś nadzieja na "inne jutro" ma ono jakiś sens. A co gdy nie ma tej nadziei??
Ja jako liberalna dusza nie mogę się pogodzić z tym, że czyjeś przekonania, wiara, polityczne względy odbierają mi prawo wyboru. I choć uwielbiam życie i jego przeciwności nie rozumie dlaczego, kiedy nadejdzie kiedyś taki moment, nie będę mogła odejść z godnością.


