piątek, 25 lipca 2008

Stróże naszego wspólnego dobra narodowego, czyli US



Dzisiaj odwiedziliśmy z moim lubym Urząd Skarbowy.
Tydzień temu otrzymaliśmy pisemne wezwanie w celu złożenia wyjaśnień. No cóż, najpierw ogarnęła mnie trwoga, wiele razy podczas mojego życia słyszałam opinie, że jeśli ktoś otrzymuje telefon lub list z tej naszej strażnicy finansowej to już na wstępie powinien otwierać portfel i psychicznie zaczać przygotowywać się do uszczuplenia zawartości swojej kieszeni. Przecież jeśli taki urzędnik, jeden czy drugi, zajął się naszą sprawa osobiście, ktoś musi za to zapłacić...tylko kto?? Zaraz potem pomyślałam, że przecież w życiu nic nie ukradliśmy, żadnych "lewych" interesów, w rezultacie wogóle nie prowadzimy interesów, na dom mamy hipotekę, wszystkie dochody udokumentowane i rozliczone w corocznych pitach. Ja głupia, pomyślałam że nie mamy się czego obawiać. Przecież wielcy tego Świata, niepracujący z wielkim kapitałem i pewnie ich scigają takie służby, a nie nas małych szaraczków.

Przed samą wizyta na ustach naszych widniały uśmieszki, spoko, jesteśmy przecież czyści jak łzy. Do pokoju na drugim piętrze, bo tam byliśmy umówieni, prowadziły drzwi, które otwierali strażnicy po okazaniu wezwania. Boże, pomyślałam, co oni tu takiego trzymają, chyba nic wartościowego. Teraz już wiem, coś bardzo cennego, otóż informacje, kartoteki zarówno zwykłych szaraczków jak i wielkich magnatów finansowych. Bardzo miła pani zapewniła nas że to procedura standardowa i spytała o źródła finansowania naszego domu, po naszym wyjaśnieniu, pytała dalej, o wcześniejsze mieszkania, samochody.....wiedziała dosłownie wszystko. Spoglądała za swych okularów, przeglądając kartki naszej teczki. Pomyślałam że mogłam ubrać się skromniej, może nie czesać, a zamiast okularów słonecznych na nos wsadzić szkiełka naszego wychowanka. Wtedy pani lepiej by się czuła i nie dopatrywała się rzeczy których nie ma. Ale dlaczego, dlaczego??? Ja nic nie zrobiłam, dlaczego się boję?? Dziwne. Podczas całej rozmowy zapewniała, że oni, czyli urzędnicy mogą tylko pytać i nie mają wglądu w informacje np bankowe. Kurcze, tak się zastanawiam, skoro tak to po co możnym tego kraju konta w finansowych eldoradach. Potem pani uświadamiała nas jak ważna sprawą jest płacenie podatków, bo przecież chcemy mieć wszystko za darmo, szkoły, służbę zdrowia itp. A ja pytam, gdzie jest za darmo??? Gdyby nie mój strach, myślę że uzasadniony, przed złośliwoscią urzędniczej duszy, to obliczyłabym jej ile podatków rocznie oddajemy na te darmowe usługi, a co otrzymujemy w zamian , no i ile musimy dopłacić bezpośrednio do kieszeni nas obsługujących, by nie stracić zdrowia, zębów, no i dobrze się nauczyć np języków obcych. Ale się zdenerwowałam!!! Cóż mi pozostaje, nerwowo wystukiwać na klawiaturze swoje frustracje, no i głosować w wyborach, liczyć na cud, że jaśniejsza mniejszość społeczna przekona masy do zmian, a wybrani przestana się bać.
Już sam fakt, ze US jest naszym wrogiem, wrogiem który chce nas ograbić, zamiast pilnować interesów jest jakąś paranoją. Że uczciwy człowiek musi się bać słów urzędniczki, jej kompleksów, bo podobno jej nie byłoby stać na dom. No współczuje....to żart oczywiście. Niech pracuje jak ja i mój maż po 20 godzin dziennie, to może jej sytuacja finansowa się poprawi. Kurcze, ale jestem okropna, brr. Zresztą, przecież co nas powinno obchodzić jej stać czy nie stać. Zobaczymy jak sprawa się skończy. Wychodząc, mimo iż nie posiadamy ani jednej nieopodatkowanej złotówki, nie uśmiechaliśmy się już do siebie, wręcz przeciwnie, byliśmy zszokowani
.

3 komentarze:

przemelek pisze...

W mojej ocenie US powinno tłumaczyć się na Uwiąd Służbowy, zamiast Urząd Skarbowy.
Znając Twojego męża mogę przypuszczać, że pani w US w którym raczej nie grozi przepracowanie nie może po prostu pojąć, że są tacy, którzy będą pracować nawet leżąc w domu z uszkodzonym kręgosłupem. A to, że wynikiem tej pracy jest coś co w razie czego pozwoli tej pani wezwać karetkę to już w ogóle jej się w głowie nie mieści.
Dla niej pojęcie pracowity i oszczędny nie istnieje, bo sama taka być nie musi.......
OK, jestem negatywnie nastawiony do urzędników jak widać ;-)

przemelek pisze...

Tutaj http://miliondolaroww12miesiecy.blox.pl/2008/01/Urzad-Skarbowy-oczami-bylego-urzednika.html wpis dziewczyny, która kiedyś była urzędnikiem w US. Wydaje mi się, że dużo w tym prawdy.

Agni3s pisze...

Gdy udałam się do US, aby donieść jeszcze jakiś dokumencik, praktycznie zagadałam Panią, nie dopuściłam jej do głosu, (dzięki za linka Rmk). Udawałam wariatkę, opowiadałam o swoich problemach z sąsiadami. Powiedziałam jej, że przy moim zawodzie(RZZ) znam wielu "życzliwych" i pewnie stąd ta kontrola. A Pani na to:" No co pani, przecież mamy katolickie społeczeństwo, które kocha bliźnich". Nie wytrzymałam...hahahah